Ptasiek

Separator

 

Mówili we wsi, orzeł! Jest gniazdo na sośnie, niedaleko łąk. Drzewo wysokie, strzeliste, ale stojące na dole dużego zagłębienia. Podchodzisz i jak z amfiteatru obserwujesz. Wzrok masz prawie na wysokości gniazda. Nie jest wielkie, orzeł ma ogromne niemal wielkości samochodu, i dostęp trudniejszy, nigdy tak blisko ludzi, bardziej nieufnie. I racja. Poszedłem rano, świtało. Z za drzewa, za kolejne drzewo, przeskakiwałem by podejść jak najbliżej. Starałem się byś niewidzialny, ale wiedziałem, że mnie doskonale widzi. Siedziała na krawędzi, w szponach trzymała coś co rozszarpywała krótkim zakrzywionym dziobem. Dzieliła na kawałki i podawała małemu. Ptaśka nie było widać. Zrobiłem parę zdjęć i wycofałem się niemal zawstydzony ingerencją w tak intymną scenę.

W domu obejrzałem zdjęcia, porównałem, skonsultowałem z ornitologiem. Myszołów zwyczajny, choć nie tak zwyczajny bo bardzo jasno wybarwiony.

Potem jeszcze kilka razy podchodziłem. Ptasiek rósł i rósł. Przy ostatniej wizycie stawał na krawędzi, zerkał z coraz większą pewnością w dół i rozciągał jeszcze nie używane skrzydła.

Zrobiłem pożegnalne zdjęcie. Następnym razem jeśli go zobaczę, to będzie majestatycznie zataczał kręgi nad Rolbikiem i okolicą.

A za rok może to on przejmie gniazdo...

 

Artykuł